Znowu jesteśmy w czarnej otchłani, tak czarnej jak rozpacz. Wróciliśmy do punktu wyjścia, jako że wczoraj Monia po raz wtóry złamała nogę! To był moment, okamgnienie, lekkie oparcie stopy o ziemię i stało się. Niezrośnięte jeszcze kości ponownie złamały się. Tym razem noga psiny została zapakowana w gipsowy opatrunek. I nie ma już mowy o jakimkolwiek komforcie dla Moni. Jest jej z tym gipsem źle i niewygodnie, trudno jej się położyć, jeszcze trudniej wstać, o poruszaniu się już nie wspomnę. I boli ją.
Minęły dwa miesiące od wypadku, Monia powinna już biegać i zapomnieć o traumie jakiej dostarczył jej wypadek, ja powinnam się już cieszyć z mojego zdrowego i żywiołowego psa, a tymczasem, mimo starań, mamy komplikacje jedna po drugiej i każda z nich gorszą jest od poprzedniej.
A dzisiaj po raz pierwszy w tym roku usłyszałam sierpówkę. Jej gruchanie brzmiało jak pociecha, jak nadzieja, że będzie lepiej, że przełom wiosenny już niebawem, i że Monia się podniesie. Oby.
I to by było na tyle
Wasza Marta
Biedna Moni. Zdrowiej pieseczku.
Marta sa rzeczy na które nie mamy wpływu. To jedna z nich. Niech Monia zdrowieje szybko! Ucaluj ten ryj ode mnie ?
Będzie lepiej 🙂 musi być!