Połowa mojego czasu z maluszkami Koka(iny) i Nucleara już za mną. Zleciało szybko, trochę nawet za szybko, ale takie odczucia, gdy w domu są szczenięta, mam zawsze. Cały mój wolny czas i jeszcze trochę więcej poświęcam szczeniakom, wstrzymuję się z wyjściami z domu, nie wspominając o wyjazdach. No bo jak tu zostawić maluszki tylko pod opieką psiej mamy? Prawie niemożliwe.
Zajęć przy malcach jest sporo, bo już oprócz maminego mleka dostają swoje jedzenie w postaci karmy stosownej dla ich wieku. Na razie trzy razy dziennie. O dobrostan Koka(iny) też zadbać trzeba, a że karmi swe potomstwo, to i kilka razy dziennie jeść musi. Pozostałe psy ze stadka również wymagają mojej uwagi, dzień więc wypełniony obowiązkami aż kipi, a jednak jeden wyjazd z domu okazał się konieczny. Martwiłam się nim przez cały poprzedni dzień i prawie połowę nocy. Rano, gdy wszystkie psy duże i te malutkie zostały zaprowiantowane, zapakowałam się wraz z Niną do samochodu i pojechałyśmy w odwiedziny do psa. Cel wzniosły: prokreacja. I tu uwaga – za dwa miesiące powinniśmy powitać szczenięta po Ml. CH. PL. CH. PL. INTER iz Doma BSS i NINA KROKODILLA Bonomiella. Już się cieszę na to wielkie wydarzenie.
Więcej informacji na temat oczekiwanego miotu umieściłam w dziale SZCZENIAKI
A jak przetrwały szczenięta gdy byłam w drodze z Niną? Przespały moją trochę ponad czterogodzinną nieobecność i chyba nawet nie zorientowały się, że zostały same. Dzielne Małe.
Do następnego razu
Wasza Marta
Dzień dobry
śliczne maluszki, a Pańcia ma dużo zajęć i troski.
Super
pozdrawiam
Danka