Przy szczeniakach doba trwa na okrągło, śpimy i jemy w tak zwanym międzyczasie, tak na szybko i na zmiany, a mimo tego jakoś funkcjonujemy. O piątej rano Monia musi wyjść. Ktoś z nas z nią idzie na krótko, bo zimno strasznie. Dzisiaj tuż przed świtem termometr wskazywał -12°C!
O szóstej rano śniadanie – dla Moni rzecz jasna (my zjemy później). Pochłania je łapczywie. Kolejne posiłki dla suki-matki o 12, 18 i 24. Cieszę się, że tak dobrze dopisuje jej apetyt. Maluchy co raz to przyssane do Moni. Piękny widok!
Obowiązkami domowymi podzieliliśmy się. Naczelny dba o temperaturę w domu i w pokoju szczeniąt oraz zajmuje się pozostałymi psami, ja doglądam Monię z przychówkiem i tak nam dni upływają. A szczeniaki ładnie rosną, każde z nich waży już blisko 800 gramów.
Do następnego razu
Wasza Marta
Rosną jak na drożdżach 🙂
Sliczne?
„Kluseczki ” 🙂