Mogłoby się wydawać, że jakoś mniej mnie widać na blogu, ale to niezupełnie tak. Ostatnie tygodnie były bardziej niż pracowite:
W końcu do galerii dodałam zdjęcia Etny i towarzyszącej jej Eboli.
W budowie kolejne galerie chłopców z miotu E. Jeszcze trochę, a i te zaktualizuję.
Uzupełniłam dział “O nas” paroma opowieściami jak to było wcześniej, zanim jeszcze pojawiły się w naszym domu shar pei’e. Jest co poczytać, a będzie jeszcze więcej literatury wspomnień, bo tych kilka opowiadań to tylko drobna część nieopracowanej do tej pory całości.
A w domu jak zwykle, czyli z psami zawsze “coś”. Tym razem “cosiem” jest szczęśliwie przemijająca już ciąża urojona u Afery. Stan urojonych szczeniąt zmęczył nie tylko sukę, ale i wszystkich pozostałych mieszkańców naszego domu. Nie było łatwo. Dzień Afka zaczynała od focha: “nie wychodzę na dwór”, “nie chcę też na spacer” i takim samym fochem dzień kończyła. Brak apetytu, płaczliwość i ogólna drażliwość połączona ze swojego rodzaju apatią towarzyszyły jej całymi dniami. W sutkach zbierało jej się mleko…
Od paru dni zdecydowana poprawa i wszystkim nam słoneczniej. Aferce powraca dobry humor i apetyt, mleka w sutkach już nie ma, fochy idą w zapomnienie. Dzisiaj pozwoliła mi łaskawie na obcięcie sobie pazurów. Dla zainteresowanych tu widok narzędzia do psiego pedicure.
Do następnego razu!
słodziutkie;-)